Kasia i Kamil! To właśnie tuż przed ich weselem Mateusz złamał sobie rękę stając się jednorękim (na dodatek leworękim) pomocnikiem. Choć jak na fakt, że było to zaledwie cztery dni przed weselem i, że miał operację na tę rękę oraz, że był na ciągłych proszkach przeciwbólowych, a ja robiłam mu okłady na obrzęk z kapusty (jak poleciła nam znajoma pielęgniarka), to radził sobie i pomagał nam jak tylko mógł. Ba, nawet chodził po drabinie. Choć dla mnie najważniejsze było to, że po prostu był.

Ale wystarczy o Matim, bo w końcu to nie on został obsadzany w tym dniu rolą pierwszoplanową.

Kasia i Kamil! To oni byli tymi najważniejszymi osobami. To dla nich, o nich i dzięki nim to wszystko. To Para, której nie da się nie lubić. Zawsze uśmiechnięci i radośni. Zwariowani i tacy normalni jednocześnie. I mają takiego fajnego dużego psotnego(!) psiaka.

Jak to było w tym dniu

Sobota, pierwszy września dwa tysiące osiemnastego roku, zwariowany i zabiegany dzień, jak zresztą każdy w którym wykonujemy dekorację. Wtedy to drugi raz z naszymi dekoracjami odwiedziliśmy super Agroturystykę Olimpię, której właścicielką jest przesympatyczna Pani Sylwia (po raz kolejny bardo Wam tę Agroturystykę polecam).

Było mega ciężko, ale też bardzo zabawnie i przyjemnie. Dzień tradycyjnie rozpoczął się pakowaniem auta i nietradycyjnie okładami dla Matiego. Potem już na sali oczekiwanie na krzesła. Następnie hardkorowe dekorowanie kościoła (ach Monika i Hania tylko my wiemy jak to wyglądało). W międzyczasie na sali pewne odwiedziny (Monika i Hania, tym razem to my znamy to tylko z opowieści). Potem tworzenie bukietu dla Kasi, która wymarzyła sobie go z dodatkiem jeżyn.

I właśnie z jeżynami wiąże się bardzo urocza opowieść. Bo wyobraźcie sobie, że babcia (niestety nie wiem czy Kasi czy Kamila) na swojej działce przez miesiąc okrywała krzaczek jeżyn tak by miały cień i super warunki i nie dojrzały zbyt szybko, tylko po to by spełnić pragnienie Kasi o jeżynach. Jakież było moje (miłe) zaskoczenie, kiedy Babcia przyszła do nas na salę z torba pełną pięknych, ogromnych jeżyn. To było coś super. Pani Babcia pytała się czy tyle wystarczy, czy są dobre. Upewniała się czy na pewno się nadadzą. Kiedy zapewniłam, że są idealne, i że będą pięknie wyglądać w bukiecie to widziałam w jej oczach taką radość i zadowolenie. Myślę, że babcia, dzięki temu powierzonemu jej zadaniu, poczuła się ważna dla Młodych w tym dniu.

A tych jeżyn było tak wiele, że wystarczyło ich nie tylko do bukietu, ale również do kompozycji kwiatowych na sali. A Kasia (nie wiem jakim cudem bo niektóre jeżyny były już całkiem dojrzałe) w ogóle nie poplamiła sukienki tymi jeżynami. Według mojej teorii było to zasługą tego, że nie były to zwykłe jeżyny, a jeżyny pełne babcinej miłości! I w to chcę wierzyć.

Potem dekoracja auta i rozwijanie białego dywanu w Kościele, a w międzyczasie jeszcze naprawianie korsarzu dla świadkowej, który postanowił zastrajkować.

Potem jeszcze kilka cykniętych zdjęć sali i… niby koniec. Ale jednak nie. Bo przecież czekało nas jeszcze uprzątnięcie kościoła z naszych dekoracji. Niby łatwe, niby proste, ale nie przewidzieliśmy jednego: że sobota pierwszego września to nie tylko ważny dzień dla Kasi i Kamila, ale to również pierwsza sobota miesiąca. I jak to bywa w tym dniu w kościołach są dodatkowe mszy i modlitwy i to wszystko było bez większych przerw, więc ledwo z tym moim leworękim pomocnikiem (innym osobom w kościele było go chyba szkoda bo wychodząc pomagali mu i zabierali ze sobą niektóre dekoracje) i Hanią wbiliśmy się między jedną, a drugą mszę by to wszystko uprzątnąć. I uff… Wreszcie koniec.

Powrót do domu. Tam czekała już na nas cała ekipa, która w tym dniu nam pomagała (po za Hanią, której niestety nie było): Monika, Tomek, Martyna, Klaudia, Madzia, Łukasz i Mariusz. Dzięki Wam wszystkim za pomoc.

To był najbardziej nieoczekiwany, pracowity, zwariowany i piękny weekend. Kasia i Kamil nam zaufali, a my zrobiliśmy wszystko by tego ich zaufania nie zawieść. Mam nadzieję, że to co dla nich stworzyliśmy, rzeczywiście im się podobało. I już tak odchodząc od dekoracji. Mam nadzieję, że był to dla nich cudowny dzień, pełen pięknych emocji i ogromu uczuć.

A teraz w końcu zdjęcia! A nie, jeszcze usługodawcy, których znajdziecie na zdjęciach:

Sala: Agroturystyka Olimpia

Dekoracje i strefa chillout: A może w kolorze

Drewniane krzesła: Igrama

Auto: Stylowa BRYKA

Kościół: Parafia Św. Bogumiła w Kole

 

I teraz to już na pewno zdjęcia.

 

 

 

 

 

Kasia i Kamil

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *